27 września 2013

Ciasto ze śliwkami :)

Dzisiaj coś na słodko, czyli coś dla duszy:)
Śliwka to jedna z wielu owoców jesieni, a ponieważ jesień już się zaczęła, to dobry czas na upieczenie właśnie takiego, ucieranego ciasta.

Robię je od lat, używając śliwek, jabłek lub wiśni. Jest bardzo proste i nie wymaga żadnej maszyny do mieszania.
Składniki:
  •  pół kostki margaryny,
  • szklanka cukru,
  • 1 1/2 szkl. mąki
  • 3 jaja,
  • łyżeczka proszku do pieczenia,
  • cukier waniliowy,
  • 8 łyżek mleka.
No i oczywiście owoce, w naszym przypadku śliwki:)


Wykonanie:
Ucierasz miękką margarynę z cukrem, dodajesz po jajku. Potem dosypujesz mąkę z proszkiem i cukrem wanilinowym. Mieszasz i dodajesz mleko.
Ja robię to tradycyjnie, czyli w makutrze z drewnianą łyzką:)
Wylewasz do formy wysmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułką.
Śliwki układasz jak lubisz. Ja ułożyłam tak.


Wstawiasz do nagrzanego piekarnika na 180 stopni C na około 50 min.


Po wyjęciu z piekarnika ciasto ginie w mgnieniu oka, ha, ha...


Życzę smacznego:)
Beata



22 września 2013

Fotel i krzesło lata 60-te

Czasami, a ostatnio coraz częściej, moi przyjaciele dzwonią do mnie, że ktoś z ich znajomych chce pozbyć się jakiegoś grata. Prawdę mówiąc bardzo mnie to cieszy. Nie chcę by te starocia trafiały na śmietnik.
I właśnie tak było i tym razem. 



Koleżanka z pracy pomogła mi znaleźć fotel. Nic szczególnego, ale wydało mi się, że ten grat ma duszę:)
Wzięłam, oczyściłam, pokryłam kolorem, kupiłam nową gąbkę i materiał.
Jak Wam się podoba?




W tym samym czasie odnowiłam krzesło z lat 60-tych. To zajęcie było lekkie i przyjemne. Kiedy odnawiam starocia sprawdzam w jaki sposób mogę je ożywić by wyglądały jak 100 lat temu. W przypadku mebli współczesnych, nie trzeba się szczególnie trudzić. Sama przyjemność:)
Zresztą zobaczcie.....

A krzesło wyglądało tak:


 Niby nic specjalnego. Ale?


 Lubię rzeczy z duszą. :)
I jak zwykle, tak jak w przypadku fotela, wykonałam podobnych czynności by doprowadzić go do nowoczesnego wyglądu.



Teraz z fotelem tworzą fajny, nowoczesny komplet.

Gorąco pozdrawiam,
Beata


16 września 2013

Stary, niemiecki kufer cz. II

 
Ale długo mnie nie było. Mimo, że mam prawie dorosłe dzieci, początek września jest zawsze jakiś zwariowany. Plany lekcji, zebrania, dodatkowe zajęcia itp.
Ale wychodzę już na prostą.:)
 I w ten weekend postanowiliśmy poeksperymentować z naszym kufrem.
A dokładnie z mosiądzem. Tak, tak to wcale nie było łatwe.
Kufer ma bardzo zaśniedziałe, mosiężne okucia. Wiem, że niektórym z Was podoba się kiedy widać "ząb czasu", jednak te wykończenia były bardzo brudne. I jak pisałam w poprzednim poście dotyczącym kufra, kliknij proszę TU , czyściliśmy okucia czym się da.
Najpierw ocet z solą. Czyszcząc metal solą, bałam się o skórę.
 
 
 
 
Potem, za poradą Katarzyny z  Retro blue czyściłam sokiem z cytryny z solą.
Dziekuję Kasiu!!!
 

 
 
Jak widać była reakcja na kwas, jednak dalej efekt był niewielki.
Nie poddałam się i za poradą Bestyjeczki z http://nowydomwstarymstylu.blogspot.com kupiłam kwas szczawiowy i potraktowałam nim mój mosiądz.
Oczywiście bardzo dziękuję Bestyjeczce, Kobitka naprawdę zna się na odnawianiu mebli i starych przedmiotów.
 

 
I reakcja była. Metal zzieleniał, potem poszarzał.
Jednak cały czas nie było widać pięknego koloru mosiądzu. :(
Myslę, że łatwiej jest czyścić mosiężną, małą rzecz typu świecznik czy wazonik niż okucia przylegające do starej skóry naszego kufra.
 
Ale to nie koniec!
Mój M i ja pojechaliśmy do marketu budowlanego. Kupiliśmy zwykły płyn do rdzy i co?
I udało się!
Mój M wyczyścił wszystkie mosiężne części na tip top.
Dzięki Mao.


 
W tym samym czasie kiedy mój M walczył z mosiądzem, ja oczyściłam piękny żyrandol - też z mosiądzu, haha..
Zobaczcie efekty.
 



 
A ponieważ w weekend udało nam się pojechać do lasu,
poniżej wrzucę parę fotek z naszego grzybobrania.
 

 
 

 
 
A to efekty naszego zbierania mniam...
 

 


 


 
 
Aaaa, własnie, bym zapomniała!!
Bardzo dziękuję za wszystkie porady w sprawie czyszczenia mosiądzu. Jesteście kochane. :)
Ściskam ciepło,
 
Beata
 
 
 

4 września 2013

Powidła śliwkowe

 
I znowu coś z mojej kuchni.
Wrzesień to miesiąc świeżych i pachnących owoców i warzyw. Uwielbiam ten czas.
Gdyby doba miała około 48h to robiłabym przetwory ze wszystkiego:)
Mam genialny przepis na powidła śliwkowe, które robię co roku i muszę się z Wami nim podzielić.
 
 
 
Jest bardzo łatwy i nie wymaga stania cały czas przy garnku. A to chyba jest najważniejsze!!
 
Potrzebne nam jest:
  • 2,5 kg śliwek bez pestek
  • 0,5 kg cukru
  • 1 łyżka octu spirytusowego
 
 
 
Umyte śliwki obieram z pestek wieczorem.
Wrzucam do garnka w którym będę smażyła powidła. Dodaję cukier, ocet i dokładnie mieszam. Odstawiam na 12-13 godzin, czyli na noc.
Rano wstawiam garnek na malutki ogień, przykrywam przykrywką i smażę je 4-5 godzin.
Najważniejsze jest to, żeby przez cały czas smażenia NIE MIESZAĆ ŚLIWEK!!!!!
I to się sprawdza. Jeśli nie będziecie mieszały na pewno się nie przypalą.
Napisałam 4 do 5 godzin, bo jeśli zobaczycie, że powidła po 4 godzinach mają jeszcze trochę wody to smażcie je jeszcze jakiś czas, by woda odparowała. Po zakończeniu smażenia rozdrabniam powidła ręcznym robotem.
 


 Gorącą masę układam do słoików, zakręcam i odstawiam do "góry nogami".
Powodzenia!!!
 

 
 
W tym roku powidła smażyłam już dwa razy. No może nie całkiem to byłam ja:(
Rano śliwki włączał mój syn i to on decydował ile czasu się smażyły. Ja przychodziłam z pracy, odgrzewałam i układałam do słoików. Taki z nas zgrany zespół, hahaha..
 
Życzę smacznego,
Beata