29 czerwca 2014

Długa deska do serwowania

Już wróciłam :)
Długo mnie nie było, ale ostatnie dni są jak zwariowane.... 
Czas nie chce się zatrzymać a ja nie wyrabiam się z pracą i obowiązkami.
Mam tylko cichą nadzieję, że ta gonitwa musi się kiedyś skończyć :)
Ale dosyć z narzekaniem, czas na przyjemności.
A ostatnio taką radochą są dla mnie nowe dechy do serwowania.
Mój kochany M ma niewiarygodną cierpliwość do moich pomysłów i 
wspiera mnie nawet przy przedziwnych przemyśleniach. 
Pamiętacie jak robiliśmy dębowe deski do serwowania, o których pisałam TU .
Zrobiliśmy znowu ale tym razem trochę inną - bardzo długą i chudą :)



Tak naprawdę o kształcie tej deski zadecydowały słoje, czyli natura :)
Piękne dwa blisko osadzone sęki stworzyły znak V, a mój M tylko oszlifował. Tylko ? 
Myślę, że stworzył cudny gadżet na stół :)
Dzięki Maro!!!






Mam nadzieję, że to nie koniec :) 
I że jeszcze parę desek do serwowania antipasti zrobimy. 
To takie wdzięczne zajęcie.

Uściski,
Beata


17 czerwca 2014

Szafa na akta cz II

Myślałam, że pokaże Wam od razu rezultat :( 
Ale niestety ca nagle to po diable. Musiałam uzbroić się w cierpliwość, 
bo odnawianie tego mebla to iście koronkowa robota.
Szafy nie można było rozłożyć na czynniki  pierwsze, co by ułatwiło czyszczenie elementów. 
Więc trzeba było skrobać wszystkie elementy partiami.
Jedynie, co dało się zdjąć to rameczki na opisy, które to pomalowałam na grafitowy kolor.


Ale może opowiem od początku:
Każdą klapkę od szufladki skrobałam po kolei od góry.


 Aż do końca :)


 Po zdjęciu rameczek szt 40, mój M miał odcisk na palcu od zdejmowania 200 gwoździków :)
A na miejscu zostały takie ramki od kurzu.


Umyłam ramki w ciepłej wodzie, a potem przetarłam spirytusem, by je odtłuścić.
A suszyły się tak :)



 Przy czyszczeniu szuflad w środku, zdarzały się bardzo brudne.
Na szczęście mam szlifierkę, która mi w tym pomogła.


Odklejony fornir przyklejałam na bieżąco.


Tak samo odklejone dna od szufladek.
 


Rameczki malowałam farbą Śnieżka do metalu.

 

Efekt końcowy pokażę Wam ( mam nadzieję)  po zrobieniu zdjęć u właścicielki szafki na akta. 
Aaa, przy czyszczeniu bardzo się pyli, pamiętajcie proszę by zakładać ochronne okulary.
Mnie coś wpadło do oka i trochę boli , ale mam nadzieję, ze będzie ok :)
A na razie pozdrawiam Was bardzo gorąco,

Beata

12 czerwca 2014

Pizza :)

Pizza, kto jej nie lubi ?!
Zwykły placek, trochę sosu pomidorowego, na wierzch dajesz co lubisz i już.
A jednak kiedy pytam moich domowników: co ugotować na obiad?
A oni nie wiedzą już co wymyślić i proponuję PIZZĘ, wszyscy są ZA! 
Ja czyszczę lodówkę, a dzieciaki są zadowolone, że to nie krupnik, hihii..

Potrzebne będą:
Ciasto: 2 i 1/3 szklanki mąki,
3/4 szklanki wody,
1/3 paczki drożdży,
1 łyżeczka cukru,
1/2 łyżeczki soli,
2 łyżki oliwy
Przecier pomidorowy: 4 duże pomidory,
1 łyżka oliwy,
1 szalotka,
1 ząbek czosnku,
oregano,
pieprz, sól do smaku
Farsz: składniki wg uznania
ja dałam 3 pieczarki,
30dag tartego sera Gouda,
2 plastry szynki konserwowej




Sposób wykonania:
Do miski wsyp mąkę i sól, zrób dołek i kolejno dodawaj: wodę, drożdże, cukier i oliwę. Zamieszaj i wyrób ciasto. Rozwałkuj na wysmarowanej tłuszczem blasze.
Sparz pomidory i obierz je ze skórki. Drobno pokrój pomidory i szalotkę. Rozgrzej patelnię, wylej oliwę,  dodaj posiekaną szalotkę i za chwilę pomidory. Gdy puszczą sok, dodaj rozgnieciony czosnek i przyprawy. Ostudź.
Posmaruj przecierem ciasto, posyp 1/3 części startym serem i ułóż pokrojone składniki pizzy. Przykryj resztą startego sera. Posól i oprósz suszonym oregano.
Wstaw do nagrzanego piekarnika 190°C na 15-20 min. Sprawdzaj czy spód jest wypieczony, ponieważ im więcej składników tym mokrzejsze ciasto.


I właśnie od czasu do czasu w ten sposób szalejemy :)
*
Bardzo dziękuję za miłe komentarze, to jest znak, że zaglądacie do mnie :)
A ja postaram się w najbliższym czasie wrzucić rezultat moich prac "renowatorskich".
Ściskam :)
Beata


2 czerwca 2014

Podstawka pod dzbanek

 
Pewnie pisałam Wam już nie raz, że kiedy wezmę w swoje ręce stary przedmiot lub
niepotrzebną rzecz, to zanim ją wyrzucę, staram się wykorzystać ten przedmiot jeszcze raz.
I kiedy tydzień temu przypadkowo dorwałam plaster pnia czereśniowego pomyślałam,
że nie mogę go wyrzucić tylko muszę coś z nim zrobić.
 
 


Drewno było brudne, bez koloru, ale widziałam w nim to "COŚ".
Najpierw potraktowałam go szlifierką, by oczyścić z brudu,
potem wymyłam plasterek bawełnianą szmatką nasączoną spirytusem 99%,
następnie jeszcze raz szlifierką.
Pęknięcie wyczyściłam pilnikiem do drewna, a korę pokryłam bezbarwnym lakierem.





Prawą i lewą stronę zaimpregnowałam olejem z orzecha włoskiego,
który nadał pięknego, brązowego koloru.




I tak powstała oryginalna i niepowtarzalna podstawka pod dzbanek :)
 









 
 
Do tej pory używałam zwyczajnych, korkowych podstawek.
Teraz mam "czereśniowy sad" hihiii...
 
I mimo, że pada deszcz,życzę Wam dużo słoneczka na nadchodzący tydzień,
Beata